„Parkowanie w Bojanowie. Problem, czy temat zastępczy?” – Maciej Dubiel
Przyszła pora na kolejny felieton, więc przyjemnej lektury życzę.
A dzisiejszy tytuł to: „Parkowanie w Bojanowie. Problem, czy temat zastępczy?”
„Uruchomili” się kandydaci i niektórzy internauci, pokazują zdjęcia, filmiki i prezentują swoje pomysły na rozwiązanie podobno problemu. Tym problemem ma być znalezienie miejsca parkingowego na bojanowskim rynku. A po co to wszystko? Ano po to, by pokazać jak bardzo w Bojanowie jest źle i jak dobrze w sąsiedniej gminie. Jeden z kandydatów stwierdził nawet, że kwestia parkowania na rynku i stworzenia na nim płatnej strefy będzie pierwszym tematem Jego konsultacji społecznych jak tylko zostanie burmistrzem.
Po pierwsze gmina gminie nie równa i rynek rynkowi również. Rynek poniecki, bo na niego niektórzy się powołują, z ratuszem w centralnym miejscu jest całkowicie innej budowy oraz historii niż rynek bojanowski, więc ich porównywanie ma taki sam sens jak tenisa ziemnego ze stołowym – niby to i to tenis, ale cała reszta całkiem inna.
Tak samo jak niektórzy pokazują zdjęcia z zajętymi miejscami parkingowymi na rynku, tak ja mogę pokazać zdjęcia z miejscami wolnym. Dla przykładu do niniejszego wpisu załączam zdjęcia z minionego poniedziałku (11 marca) – podobno najgorszy dzień do parkowania, bo po weekendzie, kiedy wszyscy chcą coś załatwić w mieście. Zdjęcia są z różnych pór dnia – mniej więcej od 8 rano do 14, więc miarodajne i reprezentatywne. Na każdym ze zdjęć znajdziecie kilka wolnych miejsc parkingowych. Ale oczywiście pewnie znalazłbym też moment do zdjęcia, w którym żadnego z wolnych miejsc by nie było. Do tego dochodzą boczne uliczki, plac targowy, plac przy kościele i parking przy remizie – wszystko oddalone od rynku nie więcej niż 200 metrów i wszędzie tam parkują bojanowianie, kiedy mają taką potrzebę. Wywołując ten temat mam takie nieodparte wrażenie, że niektórzy chcieliby swoim samochodem wjechać prosto do banku, cukierni, czy urzędu. Ale jakoś nikomu z nas nie przeszkadza, kiedy jedziemy np. do galerii w Lesznie, parkujemy kilkaset metrów (tak duży jest tam przecież parking i najczęściej zapełniony) od budynku i pokornie pokonujemy pieszo ten odcinek.
Zarówno w mojej pierwszej kadencji jak i w drugiej kwestia utworzenia strefy płatnego parkowania na rynku była poruszana na Radzie Miejskiej w Bojanowie. W dyskusji radni również przywoływali przykład Ponieca (ostatnia dyskusja była już po utworzeniu tam strefy), ale za każdym razem ostatecznie dochodzili do wniosku, że taka strefa w Bojanowie nie jest potrzebna. I nawet jeśli to się komuś nie podoba, to stanowienie prawa miejscowego (w tym przypadku porządkowego) należy do Rady Miejskiej i należy to uszanować – to nawet nie jest kwestia tylko szacunku, ale burmistrz nie może podjąć działań do których Rada go nie upoważni.
Pojawił się również głos w dyskusji, że zakończona w 2019 roku modernizacja rynku w Bojanowie powinna przewidywać utworzenie dodatkowych miejsc parkingowych. I musicie Państwo wiedzieć, że były takie propozycje projektowe. Ale tu znowu głos ostateczny mieli radni, którzy przed podjęciem decyzji zwiedzili kilka wielkopolskich rynków i uznali, że rynek ma pozostać takim jakim był dotychczas, ale odnowiony. Tylko szkoda, że zabierający obecnie głos kandydaci na burmistrza oraz facebookowi komentatorzy wtedy głosu nie zabierali. A przypomnę, że kwestia modernizacji rynku była szeroko omawiana na komisjach, sesjach, przez lokalne media oraz w gminnych kanałach informacyjnych. Swoją drogą muszę się przyznać, że do mnie bardziej przemawiał jeden z pomysłów, który zakładał „zabetonowanie” jednej ćwiartki rynku. Zyskalibyśmy wtedy bardziej użytkowe miejsce np. na tymczasowe lodowisko, małą scenę do letnich koncertów, czy miejsce na ogródek wiedeński, a zieleni i tak pozostałoby bardzo dużo. Ale jak już wspomniałem ostatnie zdanie w takich sprawach należy do radnych. Ale przypomnę tylko tym, którzy być może zapomnieli, że w swojej pierwszej kadencji doprowadziłem do zwiększenia ilości miejsc parkingowych na rynku – przybyły te, które są wzdłuż przystanku autobusowego.
Nie jestem również przekonany, w przeciwieństwie do jednego z moich kontrkandydatów, czy sprawę strefy parkowania należy poddawać konsultacjom społecznym. Powód? Nie jest to sprawa dotycząca wszystkich mieszkańców, a dobór ewentualnej, wybranej grupy do konsultacji zawsze obarczony będzie pewnymi wadami. Interes przedsiębiorców z rynku i mieszkańców rynku będzie zawsze inny od osób, które okazjonalnie (raz, dwa razy w tygodniu) przyjeżdżają na rynek w Bojanowie. Dlatego uważam, że to radni jako reprezentanci mieszkańców mają pełne kompetencje do uregulowania tej kwestii. A burmistrz jeżeli ma odwagę i swój pomysł powinien ewentualny projekt stosownej uchwały o płatnej strefie parkowania radzie zaproponować, a nie „zasłaniać” się konsultacjami społecznymi.
Na koniec przykład wzięty z kończącej się właśnie kadencji. Jakieś dwa lata temu jeden z radnych na wniosek kilku mieszkańców ulicy Wolności w Bojanowie zainteresował się zmianą organizacji ruchu na jednym z odcinków tej ulicy. Chodziło o usprawnienie komunikacji na tej wąskiej uliczce, lepsze uregulowanie kwestii parkowania oraz wjazdów do garaży. Jedną z koncepcji było wprowadzenie ruchu jednokierunkowego. I tylu ilu było zwolenników tego rozwiązania, tylu znalazło się jego przeciwników. Odbyło się kilka komisji Rady Miejskiej, również w udziałem mieszkańców, którzy poróżnili się mocno w tym temacie, a swoje niezadowolenie skierowali również w stronę samorządu, że w ogóle tym tematem się zajął. Summa summarum mieszkańcy uznali, że ma zostać po staremu a radni do tego się przychylili.
W swoim felietonie nie skupiam się na kwestii oczywistej, czyli kosztach uruchomienia płatnej strefy, bo jeżeli Rada Miejska zdecyduje i znajdziemy na to środki w budżecie, to trzeba będzie wykonać. Ale dla przykładu jeden parkometr to koszt około 30-40 tys. zł (sprawdziłem ceny w zaprzyjaźnionym samorządzie, który w ubiegłym roku je kupował), parkingi mamy na trzech stronach rynku, więc musielibyśmy zakupić i zamontować trzy urządzenia – skoro kierowcy nie mogą obecnie podejść 100-200 metrów na rynek, to przecież i parkometry trzeba postawić blisko. Załóżmy, że udałoby się nam zmieścić w 100 tys. złotych za trzy urządzenia wraz z odpowiednim oprogramowaniem. Do tego dochodzą bieżące koszty serwisu urządzeń, a także obsługa ze strony gminy. Ktoś musi kontrolować czy kierowcy opłacają postój – powiedzmy, że robiłby to np. pracownik Zakładu Gospodarki Komunalnej odpowiedzialny za zieleń na rynku, ale jednak to zawsze koszt pracownika. O kosztach późniejszej egzekucji kar nakładanych na osoby, które nie opłaciły parkingu nawet nie wspominam. Załóżmy więc, że roczne koszty utrzymania (serwis, koszty osobowe, egzekucyjne) zamkną się kwotą 30-40 tys. zł.
A teraz trochę o opłatach. Skorzystajmy tak dla przykładu z cennika sąsiedniej gminy w strefie czyli:
• za pierwsze pół godziny – 0,50 zł,
• za pierwszą godzinę – 1,00 zł,
• za każdą kolejną rozpoczętą godzinę – 1,00 zł,
• za abonament (opłata miesięczna) – 100,00 zł
I przyjmijmy optymistycznie, że dziennie na płatnym parkingu zaparkuje około 200 kierowców – osobiście w aż tyle nie wierzę, ale od czegoś trzeba wyjść. Zakładam jednak, że wtedy nikt nie będzie wystawał na rynku tylko szybko załatwi swoją sprawę i wyjazd. A więc dzienny zysk z parkometrów oscylowałby w granicach 100 zł. Nie wierzę również w to, że mieszkańcy rynku i przedsiębiorcy ochoczo wykupią abonamenty. Znając ich pragmatyczne podejście (zwłaszcza przedsiębiorców) ich pracownicy (np. dostarczający jedzenie na telefon) będą parkować w bocznych uliczkach, bo Im będzie się musiało chcieć przejść te 100 metrów do siedziby firmy. Strefa płatnego parkowania obowiązywałaby w dni powszednie w godzinach np. 9-17, więc mieszkańcy rynku raczej nie mieliby nawet potrzeby wykupywania abonamentu – w weekend będzie darmowo, podobnie od późnego popołudnia do rana. Tak więc oczywiście, rynek się „zluzuje” i będzie oczekiwał na tych co raz-dwa razy w tygodniu na niego przyjeżdżają załatwić swoje sprawy. Ale w tym samym czasie w bocznych uliczkach będzie tłoczno od samochodów tych, którzy korzystają z parkingu rynkowego na co dzień.
A ostateczny wynik finansowy? Dzienny ok 100 zł, miesięczny 3000 zł (założyłem jednak kilka abonamentów), a więc roczny w granicach 35 tys., czyli strefa pewnie zarabiałaby na samą obsługę, ale o spłacie urządzeń raczej możemy zapomnieć. Zastrzegam tylko, że nie są to oczywiście w pełni precyzyjne wyliczenia, ale ostrożne prognozy.
Dwa słowa też do wszystkich, którym przeszkadzają parkujący na rynku urzędnicy. Po pierwsze wielu z nich wybiera boczne uliczki lub place w pobliżu rynku. A po drugie przypominam, że urzędnicy (a przynajmniej zdecydowana większość z nich) tak samo jak pracownicy banku, cukierni czy pizzerii to mieszkańcy naszej gminy, płacący tutaj podatki, więc jak każdy mieszkaniec mają prawo korzystać z miejskich parkingów.
Tak więc podsumowując, jeżeli w następnej kadencji ktoś wyjdzie z inicjatywą próby innego niż obecnie uregulowania kwestii parkowania na rynku, to tak jak to było dotychczas taka dyskusja się odbędzie, ale ostateczna decyzja i tak należeć będzie do radnych.
A ja na dzisiaj wszystkim przyjeżdżającym na bojanowski rynek proponuję w przypadku braku miejsca parkingowego na rynku krótki, maksymalnie 2-3 minutowy spacer, bo tyle zajmuje przejście np. z parkingu przy remizie (na tym parkingu miejsca są zawsze). Będzie to przyjazne dla Naszych portfeli, a także wszystkim Nam wyjdzie na zdrowie.
Nawiązując zatem do tytułu mojego felietonu nie uważam, aby temat parkowania na rynku był najpilniejszym w naszej gminie. Traktuję go raczej jako „ciekawie brzmiący”, ale zastępczy, a zająłem się nim, bo przyjemnie i lekko się pisało.